Świętowanie interesuje mnie jako zjawisko socjologiczne. Religijne czy świeckie, pozostawia po sobie ślad, skutek uboczny. Zmienia się krajobraz, wystrój miast, kolory w świątyniach, narasta wraz z zapachami napięcie i oczekiwanie. Ludzie zmieniają swoje zachowanie, sylwetki, jednoczą się w tłum. Niezależnie od tego, czy jest to dzień świąteczny należący do roku liturgicznego, czy wyznaczony przez państwo lub tradycję, jest on cykliczny; trwa, przemija, powraca. Przełamuje linearność codzienności.
Dokumentujesz, z pewną dozą czułości, nasze różne świętowania, religijne i świeckie, którym towarzyszy specyficzny nastrój, zrozumiały tylko dla nas, Polaków. Podobnie jak pewne hasła-kody, m.in. po kolędzie, Trzech Ogrodników, złapać Pana Boga za nogi… Wynika to z potrzeby serca czy z poczucia odpowiedzialności, żeby zatrzymać w czasie obyczaje, które powoli odchodzą do lamusa ? Kama Zboralska
Wynika to z czystej fascynacji. Słowem i obrazem. Czasem coś zaobserwuję, zobaczę, a czasem usłyszę. To rezonuje we mnie, póki nie przeleję tego na płótno. Zazwyczaj, gdy uczestniczę w dniu świątecznym, myślę, jaka jest jego specyfika socjologiczna, jakie są jego kolory, jaka kompozycja. Myślę obrazami i mnie to bawi.
Polskie święta na moich płótnach dzieją się gdzieś poza, obok, człowiek się na nie wiecznie spóźnia. Jako harcerka nigdy nie mogłam wstać na czas, aby zdążyć na rezurekcję. Zawsze w biegu i spóźniona. Odmalowałam młodzieńcze wspomnienie pogoni pielgrzymki, która nigdy nie poczeka, aż ktoś załatwi naglące potrzeby.
Święta to czas ich oczekiwania, przeżywania i ich wspominania. Nastrój przygotowań utrwaliłam, przywołując moment zaraz przed świętem – zmierzanie na roraty, do kościoła ze święconką, ze śpiewem na ustach w świeckiej wersji kolędowania. Opadające emocje i refleksje po obchodach symbolizuje ksiądz wracający z opuszczoną głową z wizyty u wiernych podczas kolędy czy zatrzymany w pamięci widok zwiędłych kwiatków pokrywających ulice miast.