Spotykamy się w Roku Wisławy Szymborskiej. Do tytułu swojej wystawy wybrałaś słowo przez nią stworzone – „Namilczę”. Twórczość naszej noblistki to dla ciebie nie tylko przyjazny świat poezji, lecz także natchnienie. Powiedz, czym cię uwiodła? /Kama Zboralska, kuratorka/
Szymborska zaczarowała mnie niesamowitym i zupełnie nowym sposobem patrzenia na codzienne zdarzenia. Jest jak dobra psychoterapeutka. Widzi to, co kryje się między słowami, wypowiada to, czego my nie możemy lub nie umiemy wypowiedzieć. Dotyka sedna życia w jego najbardziej przyziemnej postaci. Przeglądamy się w jej wierszach jak w lustrze. Jej poezja jest dla mnie genialnym źródłem inspiracji. Nieraz są to poszczególne akapity, czasem dwa niezwykle trafnie dobrane słowa, przytoczone zwroty, istniejące, ale nieużywane, lub po prostu – cały temat wiersza. Nie aspiruję do interpretowania jej utworów ani do nawiązywania dialogu. W moim przypadku jest to oddanie hołdu sprawom, które dzięki niej ujrzały światło dzienne i poprzez obraz zostały poddane refleksji. Jej punkt widzenia na przyziemne problemy jest tak inny, że o tym po prostu nie da się przestać myśleć.
Jeden z cykli obrazów nosi taki sam tytuł, jak tomik Wisławy Szymborskiej Koniec i Początek. Dlaczego akurat ten?
W tym momencie życia, w jakim obecnie jestem, właśnie ten trafia do mnie najmocniej. Z tomami wierszy Wisławy Szymborskiej mam podobnie, jak kiedyś z Biblią. Otwieram je przypadkowo i akurat poszczególne akapity mówią o mnie, do mnie, tak mocno, że nie mogę temu zaprzeczyć. Od dwóch lat z Końca i początku czerpię siłę, wzruszenie, zachwyt, wdzięczność, prawdę, nowe spojrzenie, nadzieję. Myślę, że te emocje towarzyszą końcom i początkom. To chyba zawsze jest proces. Sytuacje życiowe noszą w sobie po części jedno i drugie, i one się ze sobą przeplatają, często trudno nam zdefiniować, co jest czym i czego aktualnie w nas więcej. To jest stan ducha i naszej dojrzałości, by pogodzić się z pewną zmianą. Tę samą sytuację możemy rozeznawać i doświadczać jej dwojako, dla mnie to jest coś, co jest nieuchwytne.
Tak czytam wiersze, które znalazły się w tym tomie. Bliskie są mi też Noc i Wersja wydarzeń – w każdym słowie widzę siebie. Noc to opowieść o strachu przed naznaczeniem właśnie nas do pełnienia kluczowej życiowej misji. O Bożych decyzjach, od których chętnie byśmy się odwołali. I wielkiej niezgodzie na to, że spadły na nas. Autorka polemizuje z Bożym wyborem bezbronnego Izaaka, niczemu niewinnego chłopca. Natomiast Wersja wydarzeń – mówi o naszych wygórowanych oczekiwaniach. Gdybyśmy mogli zdecydować o swoim losie, większość życiowych ról pozostałaby nieobsadzona. A ktoś musi się ich podjąć i je odegrać. Widzę w nich siebie i swoje rozterki. Oraz najtrudniejsze w życiu pytania, które rozrywają moje serce po diagnozie syna. Szymborska nie daje na nie odpowiedzi. Ona po prostu daje mi poczucie, że nie jestem z tym wszystkim sama.
Wisława Szymborska
Wersja Wydarzeń
Jeżeli pozwolono nam wybierać,
zastanawialiśmy się chyba długo.
Proponowane ciała były niewygodne
i niszczyły się brzydko.
Mierziły nas
sposoby zaspokajania głodu,
odstręczało
bezwolne dziedziczenie cech
i tyrania gruczołów.
Świat, co miał nas otaczać,
był w bezustannym rozpadzie.
Szalały sobie na nim skutki przyczyn.
Z podanych nam do wglądu
poszczególnych losów
odrzuciliśmy większość
ze smutkiem i zgrozą.
/…/