Mówię o świętach pogańskich. Tych, uznanych za gorsze, ludyczne, nic szczególnego. Święta kościelne wykreśliły je z kalendarza, wypchnęły i zajęły ich miejsce.
Uwielbiam czuć się Słowianką. Momentami jest to dużo bardziej pociągające niż bycie chrześcijanką. Nowa Wiara wcieliła wiele kultów pogańskich, by przyciągnąć wiernych tym, co było im znane i atrakcyjne.
Żyjemy według różnych kalendarzy. W sposób naturalny one przeplatają się i uzupełniają, inspirują. Tradycje czerpią jedna z drugiej, wcielając i modyfikując na własne potrzeby.
W ludziach drzemią od wieków te same potrzeby - magii, sięgania do przyszłości, kontaktu z przodkami, miłości szczęśliwej. Święta związane z porami roku, plonami, pogodą, to ważne sprawy dla gawiedzi. Łatwo było je zaadoptować przez Nową Wiarę. Wystarczyło poszukać najbliższych świętych w kalendarzu i wpisać w aureolę.
Widzimy to, co chcemy.
Ludzka wyobraźnia stworzyła Południce, Rusałki, Wieczornice, Topielice, Wiły, Nocnice. Wierzenia ludowe opierały się na strachu, poruszały najmocniejsze ludzkie instynkty. One są niezmienne. Jedynie jedna wiara zastępuje drugą. Aktorzy się zmieniają, widzowie doskonale znają swoje miejsce.